Wyszukaj publikacje zawierające tekst:
 
wersja do druku
Powiatowe Prawo i okręgowa Sprawiedliwość
Gazeta Sądowa nr 12 – grudzień 2005r.
Wymiar Sprawiedliwości
Powiatowe Prawo i okręgowa Sprawiedliwość

Skutkiem złożenia doniesienia o popełnieniu przestępstwa złożonego przez część wspólników spółki handlowej w J. przeciwko prezesowi jej zarządu prokuratura rejonowa w P. wszczęła postępowanie, przedstawiła zarzut, skierowała do sądu akt oskarżenia, a po wyroku sądu rejonowego uniewinniającym oskarżonego wniosła apelację. Sąd okręgowy apelację uwzględnił i skierował sprawę do ponownego rozpoznania.

Na pierwszy rzut oka wydawać by się mogło, że to sprawa jakich wiele i nie stało się właściwie nic nadzwyczajnego. Prokuratura wykazała się sprawnością i przekonaniem. A skoro winny w jej mniemaniu oskarżony uniknął kary, to naturalne może się wydawać, iż wniosła apelację. Przekonanie to tylko na pozór potwierdza także wyrok sądu okręgowego – wydziału karnego odwoławczego w O., uchylający wyrok uniewinniający i kierujący sprawę do ponownego rozpoznania.

Dokładniejsza analiza stanu faktycznego i prawnego prowadzi jednak do znacznie bardziej pesymistycznych wniosków. Prowadzący sprawę prokurator wykazał się bowiem w oczywisty sposób nie tylko popełnieniem rażących błędów w ocenie stanu faktycznego ale przede wszystkim kompromitującą go najbardziej ewidentną nieznajomością obowiązujących przepisów, na które bardzo ogólnie w akcie oskarżenia się powołał (K.s.h.).
Prezes zarządu został oskarżony o to, iż „zobowiązany do zajmowania się sprawami majątkowymi spółki doprowadził do podjęcia uchwały wspólników o podwyższeniu kapitału zakładowego spółki”, a następnie „nie podjął żadnych działań w kierunku zwrotu przejętych nieruchomości, czym doprowadził do powstania szkody”.
Owa szkoda, to według prokuratury, zapłacony państwu podatek od nieruchomości.

Przerażające wydaje się, iż posiadający ogromną władzę prokurator, oceniając działania zarządu spółki z ograniczoną odpowiedzialnością może nie wiedzieć jakie kompetencje przyznaje K.s.h. zgromadzeniu wspólników a jakie zarządowi. Z K.s.h. wynika przecież wprost, iż prezes zarządu nie ma żadnej możliwości prawnej „doprowadzenia do podjęcia jakiejkolwiek uchwały wspólników”, zaś gdy wspólnicy jakąś uchwałę skutecznie podejmą zarząd jest ją zobowiązany ją wykonać.
Podobnie zarząd nie ma żadnej możliwości prawnej aby „zwrócić” przejęte – wniesione do spółki aportem nieruchomości. „Podejmowanie zatem działań w celu ich zwrotu” – prokurator nie wskazał o jakie działania mu chodzi, według obowiązujących przepisów musiałoby być bezprawne.

Zaskarżając słuszny skądinąd wyrok sądu rejonowego uniewinniający oskarżonego prokurator kolejny raz przekroczył granice własnej niekompetencji wskazując, iż jego zdaniem „godząc się na przyjęcie aportu” oskarżony działał ze świadomością bezprawności swoich zachowań bądź z zamiarem powstania szkody (sic!).
Zgodnie z Ksh zarząd nie ma żadnej możliwości prawnej odmowy wykonania uchwały wspólników.
Jak wspomniano wcześniej, powstała w majątku spółki „szkoda” to kwota zapłaconego podatku od nieruchomości za wniesione aportem budynki.
Wspólnicy podjęli uchwałę o wniesieniu aportu. Ani prokurator, ani sąd nie wyjaśniał kwestii, czy zarząd wpływał, czy choćby nawet usiłował wpływać na wspólników stosując środki pozaprawne: przemoc fizyczną, przymus z użyciem niebezpiecznego narzędzia, szantaż, groźbę bezprawną etc.
A przecież tylko takie okoliczności mogłyby ewentualnie usprawiedliwić postawiony zarzut.
W innym przypadku zarzut jest oczywiście absurdalny.

Wymiar sprawiedliwości winien stać na straży praworządności państwa. Jak widać jednak choćby na podanym wyżej przykładzie nie zawsze jest w stanie takiemu zadaniu podołać.
Jakość posiadanych kadr, ich fachowe i etyczne walory, oczekiwane zaangażowanie poza innymi czynnikami systemowymi ewidentnie zależą od warunków pracy i płacy jakie im resort jest w stanie zaproponować. Nie jest tajemnicą, iż płace te znacznie odbiegają od oferowanych chociażby radcom prawnym i adwokatom. I to i trudne warunki pracy są głównym powodem widocznej gołym okiem negatywnej selekcji kadry i wielkiej jej fluktuacji.
Na marginesie należy wspomnieć, iż ani wszczynający postępowanie prokurator, ani jego następca już w prokuraturze rejonowej w P. nie pracują. I według uzyskanych przez autora informacji wcale nie z powodu błędów popełnionych w tym lub innych postępowaniach.
Przy pierwszej nadarzającej się okazji odeszli do innej, lepiej płatnej pracy.

Gdyby w opisanej sprawie prowadzący ją prokurator był działał prawidłowo musiałby odmówić wszczęcia postępowania, a to z powodu oczywistego braku znamion czynu zabronionego.
Gdy zaś już popełniając błąd, co oczywiście nie powinno się zdarzyć, wszczął postępowanie, to po niewczesnym zapoznaniu się z K.s.h powinien je czym prędzej umorzyć.
Jeżeli już stało się nieszczęście i skierował akt oskarżenia do sądu, powinien się dobrze zastanowić nad wyrokiem, doczytać przepisy i przynajmniej powstrzymać się od apelacji.
Jeżeli już postanowił ze względu na źle rozumiane ambicje apelację złożyć, to podpisujący ją zwierzchnik - prokurator rejonowy winien ją przed wysłaniem przeczytać i zdyskwalifikować.
Jeżeli apelacja trafiła już do sądu, to z powodu oczywistego braku możliwości popełnienia przez oskarżonego zarzucanego mu przestępstwa sąd powinien apelację oddalić.

Stało się jednak inaczej. Sprawa ciągnie się już ponad dwa lata, absorbuje policję, prokuraturę, sądy, zabiera czas oskarżonemu, „pokrzywdzonym” i świadkom.
Nie zadziałała prawidłowo ani kontrola służbowa wewnątrz prokuratury, ani sądowa kontrola instancyjna. Nadal ponoszone są niepotrzebne koszty. Oskarżonemu bez żadnej podstawy prawnej dzieje się krzywda, utracił w swoim środowisku dobre imię, nadal ponosi finansowe szkody.
Czeka na ostateczne rozstrzygnięcie i już myśli o wystąpieniu z pozwem przeciwko skarbowi państwa o odszkodowanie.
I jak się wydaje, powinien to uczynić. Niefrasobliwość i (lub) nieznajomość obowiązującego prawa zajmujących się sprawą prokuratorów ale wadliwie działająca sądowa kontrola instancyjna naraziły go na stres, straty moralne i utratę dobrego imienia, ale także na łatwiejsze do wyliczenia straty finansowe.

Mirosław A. Kamiński
Autor jest syndykiem, członkiem Stowarzyszenia Praktyków Prawa Upadłościowego i Likwidatorów, rzecznikiem prasowym Ogólnopolskiej Federacji Stowarzyszeń Syndyków i Likwidatorów